poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 8 "Oh... Po prostu myślę, że lubię twój zapach."

   Przeczytajcie notkę pod rozdziałem, WAŻNE!
Obudzę się w łóżku. Cała spocona i przemęczona. To tylko głupi sen, idź spać - męczy mnie moja podświadomość przypominając, że ma racje. Ale czemu akurat sen z Zayn'em, który mnie całuje, dotyka...? Kurwa. Bo to jest prawda.
   Dotykam swojego czoła. Mam gorączkę. Przyłapuje się na myśli, że to może przez gorący sen z Malikiem, ale szybko odkładam tę myśl na tył głowy i oblewam się krwistym rumieńcem gardząc sobą w podświadomości. Wygrzebuję się z ciepłego łóżka i ruszam do kuchni.
   Dziwi mnie jarzące się światło w niej. Dostrzegam tam Zayn'a. Perfekcyjnie. Stoi twarzą do okna więc mnie nie widzi. Staję w drzwiach. Opierając się o framugę obserwuje jego idealne ciało. Mięśnie, linie szczęki, karnację i czekoladowe oczy, które potrafią zamotać w głowie. Do rzeczywistości przywracają mnie słowa z jego krwisto czerwonych ust, które właśnie dokładnie oglądałam.
   -Zrób zdjęcie, będzie na dłużej. - prycha żartobliwie na co się spinam, a na moje policzki wpełza rumieniec. Kieruje się ku lodówce i wyjmuje z niej świeży sok pomarańczowy. Nalewam go do szklanki łykając lekarstwa. -Co się dzieje? - jest wyraźnie zmartwiony, hyym.
   -Zayn, czemu mi nie powiedziałeś? - mówię bez ogródek wpatrując się w pomarańczową ciecz. Chłopak zastyga w półkroku, a jego ciało się spina.
   -Nie powiedziałem czego, kochanie? - mówi najspokojniejszym tonem na świecie. Podchodzi do mnie i odgarnia niesforne kosmyki moich włosów za ucho. Oblizuję suche usta i obracam się w jego stronę.
  -Że to ty. Ten sam, kiedy miałam18 lat. Z wyglądu zmieniłeś się. Wydoroślałeś, wyprzystojniałeś. Ale wnętrze masz nadal to samo. - mówię z grymasem bólu na twarzy. Palcem wskazującym wiercę dziurę w jego wyprofilowanym torsie.  
(polecam włączyć  piosenkę albo SOML :* )

   Moja historia z Zayn'em zaczęła się w ostatniej klasie liceum. Poznałam go na jakimś bankiecie rodziców. Zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a potem randka po randze i para. Wszystkie dziewczyny zazdrościły mi tak przystojnego i wyrafinowanego chłopaka. Niestety, nic co pięknie nie trwa wiecznie. Mój "idealny chłopak" zaczął się staczać. Wpadł w nieodpowiednie towarzystwo szukając swej pierwszej pracy by zarobić na prezent urodzinowy dla mnie. Wiecie jakie to poświęcenie? Po pięciu miesiącach Zayn trafił do więzienia, sama nie wiem dla czego, nigdy nie chciał powiedzieć. Nasz kontakt się urwał. A teraz... kiedy ja mam 23, on 25 śpimy w jednym mieszkaniu i do kurwy nędzy nie wiemy, że pięć lat temu łączyła nas wielka miłość, pożądanie i pasja. 
    -Oh Lia... Tak bardzo chciałem żebyś sama na to wpadła. - na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech. Kręcę przecząco głową i śmieje się z naszej sytuacji. Dwójka ludzi, których nadal łączy miłość.
   -Zayn czy ty... - jąkam się chcąc poskładać to wszystko do kupy. -Nadal mnie kochasz? - mówię tonem bardziej cichym niż szept. Chłopak łapie moją twarz w dłonie zmuszając mnie tym samym do patrzenia się w jego czekoladowe oczy.
    -Thalia, ja nigdy nie przestałem. - jego tęczówki pociemniały, a mnie oblatuje strach. Pamiętam jak bardzo był porywczy. Potrafił wszcząć bójkę z błahego powodu. Widząc mój przestrach zamyka oczy, uspokaja się i wraca do mnie odmieniony, spokojniejszy. Wiąże ramie wokół mojej tali i przyciąga mnie do siebie. Muska moje czoło wargami. - Bardzo mi Ciebie brakowało. - niemalże jęczy mi do ucha. Jego głos jest przepełniony żałością i bólem. Oplatam dłonie wokół jego karku i wtulam się w niego mocniej. - Masz temperaturę. - zauważa niezadowolony. -Chodź do łóżka. - ujmuje moją małą dłoń w swoją i prowadzi mnie do mojej sypialni. Kładę się na łóżku, a ten przykrywa mnie ciepłą pierzyną i delikatnie całuje w nos. Zdobywam się na najładniejszy uśmiech jaki mnie w tej chwili stać. Czuje się zmęczona i ociężała.
   -Zostań, proszę. - udaje mi się wyjęczeć cichutko.
   -Zostanę tu do rana księżniczko. - a więc wracamy do tamtych czasów kiedy byłam jego jedyną księżniczką, żabką i słoneczkiem? Mi pasuje. Siada obok mnie cały czas ujmując moją dłoń, a ja odpływam do krainy Orfeusza.  
 ***
   Obudził mnie ostry zapach dymu tytoniowego. Nienawidziłam go, ponieważ podrażniał moje gardło ci wywoływało ostry kaszel. Ale ten zapach był cudowny, nieziemski. Pomieszany z miętą i męskimi perfumami - Zayn. Więc to nie był sen? Otwieram ostrożnie najpierw jedno oko. Leży obok mnie. Z uśmiechem na ustach otwieram drugie i czuje, że mnie do siebie przyciąga. 
   -Zapaliłem tutaj, w łazience. Nie chciałem cię zostawiać samej, a miałem potrzebę. Nie jesteś zła? - pyta mnie gładząc delikatnie moje plecy. Przygryzłam lekko wargę. -Co się dzieje? - chłopak chichocze ze mnie. 
   -Oh... Po prostu myślę, że lubię twój zapach. - mam ochotę zapaść się pod ziemie kiedy moje policzki znów płoną. Który to już raz w tak krótkim czasie?! Chłopak opanowuje silną potrzebę nie zaśmiania się. Żartobliwie uderzam go w twardy biceps czego od razu żałuję. -Ałłć!- piszczę krzywiąc się. -Ile ty ćwiczysz bad boy? - mruczę pocierając moją piąstkę. Chłopak powoli unosi ją do ust i całuje każdą jej kostkę patrząc głęboko w moje oczy. 
    -Ćwiczę raz dziennie, to mi wystarcza słońce. - mówi słodko i patrzy w moje oczy. Jego spojrzenie hipnotyzuję mnie przez co nie mogę oderwać wzroku. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę jak blisko moich ust są jego miękkie, pełne wargi. Lekko odpycham go do siebie i zażenowana wstaje z łóżka. 
    -Idę wziąć jakiś prysznic, czy coś. Muszę jechać na zakupy i umówiłam się na lunch z Rose.- z tym drugim to do końca nie jestem pewna, ale ona się zgodzi. Zawsze się zgadza i mi pomaga. Prawdziwa przyjaciółka. Piszę do niej szybkiego sms'a.
"Wyskocz ze mną na lunch dzisiaj. Proszę xx Thalia"
   Po kilku minutach dostaję odpowiedź, która nie do końca mnie satysfakcjonuje.
"Przepraszam Shawty, ale dzisiaj naprawdę nie dam rady. Ludzie powariowali! Nie gniewaj się.
xx Rose "
   Jej słownictwo nadal mnie przeraża, ugh.
"Jasne, to nie twoja wina. Innym razem xx Thalia "
   Naglę mój telefon zaczyna wibrować na znak, że ktoś próbuje się ze mną połączyć, a ja odskakuje jak poparzona przez co mój iPhone ląduje na posadce. Cholera, cholera, cholera.
   -Lia, wszystko okej kochanie? - słyszę głoś Zayn'a i szybko odpowiadam coś w stylu "Jasne, to tylko szampon.". Kto do mnie dzwonił? Umm... Justin. Natychmiastowo oddzwaniam. 
   -Liaaa! - mruczy do telefonu wyraźnie zadowolony. Uśmiecham się na dźwięk jego głosu.
   -Justin, co tam? - mówię.
   -Dobrze, a u Ciebie?
   -Też. Miło Cię słyszeć.
   -Myślę, że jeszcze lepiej będzie zobaczyć. Wybierzesz się ze mną na lunch dzisiaj? - pyta, a ja szybko się zgadzam, ustalam miejsce i rozłączam. Idealnie. Biorę szybki prysznic, myję i suszę włosy oraz je prostuję. Następnie stosuje delikatny makijaż i ubieram koronkową bieliznę od najlepszego projektanta. Ubieram się w jeansy Calvina Klein'a, białą bluzkę i blazer Tommy'ego Hilfiger'a. Na stopy wsuwam białe Converse i chwytam torebkę od Louboutin'a, w której mam dokumenty, portfel i inne pierdoły. Biorę kluczę i zaglądam do Zayn'a.
   -Wychodzę. Myślę, że będę koło 3. Zajmij się sobą. - burczę nagle opętana złością. Co we mnie wstąpiło? Nie wiem. Może to, że nie odezwał się przez ostatnie 5 lat, a teraz wraca jak nigdy nic? Chyba tak.
***
   Lunch jest bardzo przyjemny. Siedzimy w małej restauracji na obrzeżach Manhattanu i rozmawiamy o starych dobrych czasach. Kiedy wkraczam na temat Zayn'a Justin'owi rzednie mina.
   -Zayn'a Malika? Tego który zabrał mi Ciebie 5 lat temu z przed nosa? - prycha żartobliwie, a mnie szczęka opada do ziemi. Muszę ją czym prędzej zbierać z podłogi żeby brunet tego nie zauważył. Postanawiam zmienić temat, jest on dla mnie jeszcze świeży i drażliwy. Muszę sobie z nim porozmawiać. Wszystko wyjaśnić. Ale na razie czuję się zbyt słaba by się z tym uporać.  






Mam nadzieję, że ten rozdział choć trochę się wam spodobał. Pisałam go dzisiaj, na szybko ponieważ mam sprawdzian z fizyki i historii i musiałam zrobić sobie chwilę odpoczynku. Proszę żeby każdy, naprawdę KAŻDY napisał choć mały komentarz, albo chociaż kropkę. Wtedy będę wiedziała, że mam dla kogo pisać to opowiadanie. Inaczej nie ma sensu. Wiem, że teraz trochę przynudzam, ale mam ciekawą koncepcję na ciąg dalszy więc nie traćcie wiary kochani. A jak Story Of My Life? Ja osobiście jestem zakochana i nie mogę doczekać się Midnight Memories. Lots of lofe xx Oliwia

6 komentarzy:

  1. Świetny! Nic dodać, nic ująć *.* czekam na nexta xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy następny? Czytam !

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też czytam, ale nie zawsze będę komentować. :))) ~Diana ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam i kocham hah :-) <3 /aniaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam Boskie boskie i jeszcze raz boskie *,*

    OdpowiedzUsuń