Wysokie szpilki, krótka sukienka i stan upojenia alkoholowego to zestaw, który staram się zamawiać jak najrzadziej. Jednak czasem zdarzy się, że po imprezie wszyscy są tak ścięci, że nie ma szans na trzeźwego kierowce, no ba. Taksówki o tej porze także nie świecą gromadą dlatego powrót do domu na pieszo wydaje się najbezpieczniejszym wyjściem.
Dlaczego akurat balowanie w najgroźniejszym okręgu Nowego Jorku? Odpowiedź jest prosta. Pełno tam wspaniałych ludzi, którzy nie zwracają uwagi na twój ubiór czy zachowanie. Wszyscy bawią się w swoim gronie jednocześnie starając się być bezstronni. No i Ci pociągają gangsterzy.
Teraz przydałby mi się jeden z nich do obrony. Może propozycja tego umięśnionego Murzyna nie była tak zła jakby teraz pomyśleć. Przynajmniej nie pozwoliłby mnie dotknąć każdemu obskurnemu typowi. Słyszę strzał i zamieram.
Staram się o tym nie myśleć. Zaciskam powieki i szybkim ruchem zsuwam szpilki, które uniemożliwiają mi jakąkolwiek szybszą interwencję. Staram się nie słuchać donośnych śmiechów dochodzących z miejsca strzału, ale one dziwnie zbliżają się. Dopiero teraz do mnie dociera, że było to z tej strony, do której idę. Głośno przełykam ślinę zbywając przerażające myśli.
W ciemnym zaułku, przy obskurnym budynku widzę pięciu mężczyzn. Stoją oni w kole, wyraźnie się czemuś przyglądając. Dopiero po chwili dociera do mnie co to jest. Niewinny chłopak zwija się z bólu trzymając prawe ramię. "Pewnie tam padł strzał" - myślę i nie mylę się, ponieważ przyglądając się uważniej dostrzegam plamę krwi. Czuje obrzydzenie i strach?
-Hej! - woła do mnie jeden z nich. Święty Barnabo. Niepewnie odwracam się w jego kierunku. Jako jedyny jest biały. Reszta miała albo ciemną karnację, albo była po prostu Murzynami. Niecierpliwie oblizałam dolną wargę cisnąc w uścisku zębów.
-Thalia? - szepcze, a jego usta układają się w firmowy uśmiech. Chwila, chwila... To Justin? Co on tutaj robi do jasnej cholery.
-Hej, Justy. - wzdycham wyraźnie zażenowana. Przyłapał mnie o czwartej nad ranem kiedy wyglądam jak totalna dziwka. Rozmazany makijaż, fryzura mówiąca przed-chwilą-uprawiałam-seks, rozmazany makijaż i figlarnie podwinięta sukienka. Natychmiast chwytam rąbek materiału i ciągnę go w dół zakrywając spory kawałek uda.
-Co Cię tutaj tak późno sprowadza?- przekręca głowę wyraźnie zaintrygowany odpowiedziom gdy moje usta otwierają się. Wzdycham i spuszczam wzrok na zimne płyty chodnikowe.
-Wracam z imprezy... - mówię z niechęcią w głosie. Na szczęście nie słyszę żadnego gardłowego śmiechu czy prychnięcia. Czuje jego ciepłe ramie oplatające mnie w tali.
-Odwiozę Cię do domu.
~*~
Kac morderca. Chyba bez powodu nie jest tak nazywany, zgadza się? To okropne uczucie. Odgarniam z siebie ciepłą kołderkę w różę i wtedy zauważam coś co mnie intryguje. Jestem w koronkowym staniku i stringach oraz za dużej męskiej koszulce. Co do cholery?
Wtedy przypominam sobie o spotkaniu z moim byłym najlepszym przyjacielem, Bieberem. Ugh to było chyba najbardziej kompromitujące wydarzenie naszej znajomości nie licząc okropnego ubrudzenia się podczas uroczystej kolacji u jego pracodawcy, to było że-nu-ją-ce.
Potrząsając głową pozbyłam się z niej całkowitego zawstydzenia i wstałam potykając się o własne nogi. Docierając do łazienki, wyjęłam z szafki nad umywalką leki. Łyknęłam dwie, okrągłe tabletki i weszłam pod prysznic uprzednio zdejmując zbędne tkaniny.
Po odprężającym prysznicu wzięłam się z przygotowanie śniadania. Niestety przeszkodził mi w tym mój czarny BlackBerry dający znak o przychodzącym połączeniu. Bez zastanowienia nacisnęłam zieloną słuchawkę i przycisnęłam urządzenie do ucha. -Halo? -wychrypiałam.
-Jak się czujesz Lia? - słyszę TEN głos. I czuje jak odbija się echem na moim podbrzuszu. Aha?
Pierwszy rozdział : ) Komentujcie <3Oliwia
daleeej, jestem ciekawa co bdz dalej <3
OdpowiedzUsuńSuper, mega pisz dalej <33
OdpowiedzUsuńŚwietny, kontynuuj <33
OdpowiedzUsuń