piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 12 "To najlepsze co nas w życiu spotkało"

Nowy Jork, 18 listopada 2013r.
List nr.24
Najpiękniejsza księżniczko!
Widziałem ostatnio Twoją mamę. Świetnie radzi sobie w firmie, a jej nowa kolekcje rozkwita w najlepsze i ma świetną pozycję na rynku. Wiem, bo moja korporacja się tym zajmuję oraz zjadłem bardzo przyjemny lunch z Twoją mamą. Muszę także zacząć przygotowania do pokazu mody. Szkoda, że nie będzie Cię na nim. Nie będę miał dla kogo wyglądać tak świetnie ubrany w kolekcję Twojej Mamy. Choć może będzie kilka niezłych kobiecych wdzięków do poderwania. 
Nie mogę doczekać się czasu, w którym przyjedziesz. Święta będą wspaniałe i niepowtarzalne, magiczne. Już ja się o to postaram. Bardzo cieszę się na Twój przyjazd. Nawet chętnie zgodzę się na zakupy, ponieważ będę mógł spędzić czas z Tobą. Cały grudzień mam wolny od pracy, więc będziemy mieli mnnnóstwo czasu dla siebie. Czuję tę ekscytację i radość kiedy zobaczę Cię po przylocie. To tylko kilka dni. 
Mam nadzieję, że zawsze masz dobre warunki i wspaniałych ludzi, nad którymi masz kontrolę. Jesteś cała i zdrowa prawda? Co u Harry'ego? Jak się trzyma? Ana pyta o niego. Ostatnio przyjechała do NY na kilka dni. Spotkałem się z nią i opowiedziałem wszystko. Wyglądała na obojętną, ale w głębi duszy przeżywa to mocno. Z resztą nie dziwie jej się. 
W pracy jest wszystko w porządku. Wywaliłem recepcjonistkę, Jess. Za dużo sobie pozwalała, a ja tego nie toleruję. Jej miejsce zajęła Ann. Bardzo miła i mądra osoba. Polubisz ją ma podobny styl, ale PODOBNY. Ty wyglądasz we wszystkim co ona nosi o wiele lepiej. Byłem ostatnio na zakupach i kupiłem ci zajebistą bieliznę, oh naprawdę mój kolega też nie może się doczekać!
Bardzo Cię kocham. Tęsknie. I nienawidzę uczucia kiedy się budzę i nie czuje twoich słodkich, niewyparzonych ust na moich. Bardzo brakuje mi twojego śmiechu, ten piękny dźwięk.
Wytrzymam jeszcze trochę, ale wszystko dla Ciebie.
Na zawsze Twój, Zayn.
PS Żartowałem z tymi kobietami na pokazie. Mam nadzieje, że się uśmiałaś ;*


Czekałam na list od Zayn'a ponad tydzień. To była prawdziwa katusza, ale cóż za pięć dni wracam!
Kiedy przeczytałam ten list po moich policzkach ciurkiem leciały rzewne łzy. Napisał to naprawdę pięknie. Cholernie za nim tęsknie. Wszystko się diametralnie zmieniło, nie mogę uwierzyć. Mój pogląd na świat uległ zmianie, co tu dużo mówić. Doceniłam swoje życie i to co mam. Postanowiłam, że krótko odpiszę na list mojego ukochanego. W końcu całkiem niedługo się zobaczymy i wtedy porozmawiamy.


List nr.25
Kochany!

Nie chcę się rozpisywać, bo zapewne dostaniesz ten list dzień przed moim przyjazdem, ale to nie istotne. 
Dziękuje Ci, że porozmawiałeś z Moją Mamą i mam nadzieję, że dobrze poszło Ci na pokazie. Ugh, nie oszukujmy się. Ja to wiem! Jesteś idealny. Z Harry'm wszystko dobrze. Razem radzimy sobie świetnie. 

Kocham Cię, Thalia

Oddaje mój list Jeremy'emu, chłopakowi od poczty. W moją stronę zmierza Jessica, dziewczynka ze szkoły, którą szczególnie polubiłam. Ma bardzo trudną sytuację. Mieszka w zaniedbanym baraku z babcią, trójką rodzeństwa i samotną mamą, jej tata umarł. 
-Hej Jess. - uśmiecham się do niej i przytulam się do jej drobnego ciałka.
-Dzień dobry. Mam wspaniałe wieści! Przeprowadzamy się do nowego domu! - wręcz pisnęła podekscytowana.
-O mój Boże to wspaniale! - sama nie mogłam sie powstrzymać od okrzyku radości.
-A to wszystko pani zasługa, nie mam pojęcia jak się za to odwdzięczymy. -razem z Harry'm robiliśmy wszystko by im pomóc i udało się.
-To nie tylko moja zasługa, ja po prostu starałam się pomóc. Po to tu jestem, to chciałam robić w życiu. - posłałam jej pokrzepiający uśmiech i chwyciłam jej drobną dłoń. -Pokażesz mi miejsce, w którym teraz zamieszkacie? - murzynka zgodziła się natychmiastowo. Po piętnastu minutach dotarliśmy pod średniej wielkości bungalow zrobiony z cegły. Otworzyła przede mną drzwi, a ja weszłam do środka. Trzy sypialnie, salon, kuchnia i łazienka. To takie przejście ze slamsów, na willę. Naprawdę. Warunki sie nieporównywalne. 
-Już jutro tu będę spała. - pokazała mi pokój. Jego ściany były koloru różowego, a meble w bieli kontrastowały. Jedno-osobowe łóżko, mała szafka, krzesło, biurko i lampka. -To najlepszy co nas w życiu spotkało.- rzekła ze łzami w oczach. Potarłam jej ramiona i odpowiedziałam równie szerokim uśmiechem



Kurdę.... Nie wiedziałam co już mam pisać! W następnym rozdziale bardziej się wykażę, obiecuje xx
Porszę, komentujcie ale ja i tak dodam w miarę wcześnie przez tę 15 dniową zwłokę.
Przepraszam, dziękuje, kocham xx
Oliwia

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 11 "Gotowa kochanie?"

   Trzymam Zayn'a za rękę. Spacerujemy po parku wśród drzew zrzucających swoje złote liście. Wszystko tętni życiem, a my zdajemy się być nieobecni. Wszystko co zdarzyło się w ciągu moich 24 godzin było istnym szałem. Poranny seks, śniadanie, kąpiel, praca, szybka decyzja i rozpacz Zayn'a. W moim sercu została wypalona przeogromna dziura, której zdaje się nie da rady nic zapełnić. Boje się wyjechać, ale chce. Chce pomagać ludziom, zawsze chciałam. Nawet nie czuje kiedy po moim policzku spływa samotna łza gdy patrzę na nasze splecione dłonie. Nasz uścisk jest mocny, ale nie niezręczny. Emocje biorą górę i przytulam się mocno do barku bruneta. Ten przystaje i chowa mnie w swoich ramionach. Czuję, że to najbezpieczniejsze miejsce jakiego nie doznam już przez rok.

   Kiedy Zayn odprowadza mnie do sali odlotów z jego twarzy nie mogę nic odczytać. Przez ostatnie kilka miesięcy stał się wielkim prezesem. Ta firma spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Jestem jednak pełna podziwu jak doskonale sobie z nią poradził. Chyba nawet przewidywał coś takiego, ale w swoich marzeniach. Harry jedzie ze mną. W sumie to on to wszystko zaproponował i skoordynował, ale Zayn nie musi o tym wiedzieć. Taka nasza mała tajemnica. A ja ciesze się, że nie będę sama, na dodatek z moim najlepszym przyjacielem. Przejmuję moją walizkę od Zayn'a. Jestem ubrana w leginsy, sweter mojego chłopaka i Air Maxy. Najwygodniej na świecie. W końcu czeka mnie podróż do Afryki! Patrzę na Zayn'a. Wygląda nieziemsko w czarnych jeansach, białym podkoszulku i skórzanej kurtce. Z chusteczką w ręku zatracam się w pasjonującym pocałunku. Już czuję tęsknotę. Pojedyncze zły spływają po moich zaróżowionych policzkach, a Mulat przyciska mnie mocniej do swojej umięśnionej klatki. W końcu się od siebie odrywamy i spoglądając sobie w oczy regulujemy oddechy.
   -Kocham Cię. - szepcze mi do ucha i delikatnie przygryza jego płatek. Oblizuje wargi i łapie dolną w uścisk moich zębów.
   -Ja Ciebie też, na zawsze. - mówię powstrzymują kolejną dawkę słownych łez.
   -Na zawsze Lia. - ostatni raz muska moje usta po czym kieruję się w stronę Harry'ego. Wymieniają się braterskim uściskiem po czym moja miłość szepcze do niego kilka słów na co oboje wybuchają śmiechem. Miło patrzy się na takie rodzeństwo. Ich stosunki znacznie się poprawiły, a zgadnijcie czyja to zasługa!  
    -Gotowa kochanie? - Harry łapie mnie za rękę i patrzy mi ufnie w oczy. Ostatni raz się odwracam i rzucam Zayn'owi tęskne spojrzenie. Uśmiecha się lekko i mi macha. Robię to samo i ruszamy. Przechodzimy odprawę i lecimy prywatnym samolotem. Nawet nie wiem gdzie, nie powiedziano nam. 
 13 listopada, 2013
Moje kochanie!
Nie wiem czy jesteś w stanie wyobrazić sobie jak bardzo za Tobą tęsknie. To już miesiąc! Wracam za dwa tygodnie i zostaje do świąt. Nie mogę się doczekać by Cię znowu zobaczyć. Co najgorsze nie ma tu ani jednego przystojnego chłopaka, a ja mam ogromną chcicę... Ugh.
Dzieci są wspaniałe. Chodzę z Hazzą pomagać im w szkole, robimy dodatkowe zajęcia z muzyki. Nigdy wcześniej ich nie mieli więc bardzo się cieszą. Tutejsze dzieci są pełne życia, energii i pasji. Nie marudzą, nie skomlą o nudę. Umieją się bawić i szanują swoich rodziców. Nie wiesz co u mojej mamy tak, a pro po? Proszę, porozmawiaj z nią. 
Niestety znowu nie mogę Ci powiedzieć gdzie jesteśmy, ale tutaj warunki są fantastyczne. Brakuje mi jedynie sklepów. Aż błagam o zakupy. Jak wrócę do NY to możesz się przygotować na kilku godzinne maratony! Ale to już po tym jak się tobą nacieszę. Bardzo Cię kocham i nie mogę przestać o Tobie myśleć. Mój prezes, mężczyzna i chłopak. Na zawsze, pamiętaj. Mam nadzieje, że świetnie radzisz sobie z firmą. Ba, na pewno tak jest. Wiem to.
PS Mam nadzieję, że nie gniewasz się o tych mężczyzn. ;)
Kocham, Thalia 
    Dzisiaj idziemy pomóc w tutejszej kuchni. Mamy przygotować obiad dla 200 dzieci. Ugh, będzie gorąco! Związuje włosy i zakładam fartuch oraz gumowe rękawicę. Kuchnia wydaję się być czysta i wysterylizowana co naprawdę pomaga mi myśleć o niej pozytywnie. Gotujemy zupę warzywną, a na drugie danie makaron z serem. Mamy dwa bardzo duże garnki. Wlewamy tam wody i gotujemy przepyszny rosół. Puszczamy jakąś muzykę z radio, do której tańczymy i podśpiewujemy coś. Wokół kuchni zbierają się ludzie i również tańczą. Macham im i podchwytuję jakieś nowe ruchy. Ludzie tutaj są wspaniali i bardzo uprzejmi. Jeszcze nigdy nie widziałam takich. Kiedy danie jest gotowe wynosimy je na stołówkę i czekamy na dzieci. Po 15 minutach wbiega chmara ciemnych dzieci, które zasiadają do stołów. Podajemy im talerz, a one kulturalnie dziękują i zajadają się ciepłym posiłkiem. Do drugiego dania serwujemy sok pomarańczowy dla orzeźwienia. 
   Kiedy wracam do swojego bungalowu, dostrzegam jaką małą dziewczynkę. Siedzi w dużej kałuży błota i płacze wołając "mama". Podchodzę do niej i kucam obok.
   -Hej maluszku, jak masz na imię? - pytam.
   -Sarah. - pochlipuje maleństwo i wyciera swoje policzki od mokrych łez. Biorę ją na ręce, a na jej twarzy pojawia się uśmiech. -Chciałabym do mamy.
   -I tam zamierzam Cię zaprowadzić. - chichoczę i kieruję się do centrum wioski. Napotykamy mamę dziewczynki. Poznają ją po tym, że jest do niej podobna i sama Sarah co mało nie spada z moich rąk chcąc znaleźć się już w objęciach mamy.
    -Dziękuje Ci bardzo! - mówi opiekunka małej dziewczynki wręczając mi złoty naszyjnik. -Na szczęście. - mówi i znika wraz z dziewczynką. Rozglądam się w okół chcąc oddać drobiazg, ale nigdzie nie mogę dostrzec tej kobiety. Zapinam więc pięknie zdobiony naszyjnik na szyi i ruszam z powrotem. 
 ohohoho. Macie taki inny trochę. Teraz tak to min będzie wyglądało. KOMENTARZE! 

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 10 "Wow. Ile tatuaży"

   -Myślę, że powinniście przestać. - syczy Zayn znad mojej głowy kiedy obściskuję się z Harry'm. Kurdę. Naprawdę to robimy! Kiedy sobie to uświadamiam odskakuje od niego jak oparzona tak, że aż ręce trzęsą mi się z przerażenia. Zaraz po tym widzę pięść Zayn'a, która ściera łobuzerski uśmieszek z twarzy Harry'ego. Szybko do niego podbiegam i łapie twarde bicepsy i wtedy dzieje się coś dziwnego. Odwraca się w moją stronę, mogłabym rzec ze łzami w oczach!
   -Kochasz go?! -wykrzykuję co mnie paraliżuje. Ja? Ja kocham Harry'ego? Oczywiście, że nie! Ale jego mina... Jego postawa. Sam Zayn mnie paraliżuje, otwieram usta żeby coś odpowiedzieć, a ten wychodzi trzaskając drzwiami. Pragnę za nim wybiec, ale Harry mnie powstrzymuję. 
   -Potrzebuje być sam. - radzi i wychodzi nie zamykając drzwi. Biorę paczkę czerwonych Malboro i wychodzę przed kamienicę. Siadam na schodku i odpalam jednego papierosa różową zapalniczką. Kiedy dym rozchodzi się po moim wnętrzu zamykam oczy i pozwalam uciec troską. Gdzie są kurwa przyjaciółki kiedy ich potrzebuje?! No gdzie? Z całej tej frustracji łzy ciekną mi po policzkach. 
   -Lia? Lia kurwa. - słyszę głos Justin'a, ale go nie widzę. Rozglądam się dookoła, ale nadal nic. Naglę tonę w jego objęciach i nie mogę się już opanować. Ryczę jak jakiś bóbr. Najlepsze jest to, że sama do końca nie wiem czemu! Brawo Thalia, dobra robota. Tak się denerwuję, że niechcący przypalam chłopakowi skórę. Syczy lekko rozbawiony.
   -Boże Jus! Przepraszam Cię bardzo, Jezu... - dotykam zimnymi opuszkami palców w popalone miejsce. -Kurwa niezdara ze mnie. - syczę wściekła na własną głupotę. Chłopak łapie mnie za nadgarstki co sprawia, że patrzę mu głęboko w oczy. Uśmiecha się przyjaźnie przygryzając wargę.
   -Uspokój się Thalia. - chichoczę słodko, a mnie opuszczają zmartwienia. Zawsze tak na mine działa.
   -Lia... - słyszę załamany głos Zayn'a, a potem szybkie kroki, ale... W drugą stronę. Kurwa nie tym razem. Wyrywam się z uścisku bruneta i biegnę za Malikiem ile sił w nogach. W końcu ciągnę go za rękę błagając by się zatrzymał. Patrzę w jego oczy. Są pełne bólu i łez. Oblizuje nagle suche wargi i łapie powietrze po tak szybkim biegu. -Idź do niego. - mówi powstrzymując słone krople. Przytulam się mocno do jego rozgrzanego torsu.
   -Oni są tylko moimi przyjaciółmi, rozumiesz? Nie liczą się tak bardzo jak ty. - zatapiam się w cieple jego piwnych tęczówek. -Ty mi do cholery tak bardzo zamotałeś w głowie, że dopiero jakiś czas temu przestałam żyć dniem, w którym kiedyś może wrócisz. - wzdycham.
    -I wróciłem. - muska moje czoło swoimi wargami, a potem wzdycha ciężko. -Ale wszystko jest inne, ja jestem inny. Bardziej pojebany, wściekły i ciotowaty. - syczy tak groźnie, że mam ochotę uciec daleko, ale tego nie robię. W zamian za to przyciągam jego kochaną twarz bliżej swojej i energicznie całuję jego usta. Odwzajemnia mi się z podwójnym uczuciem. W tym pocałunku czuję całe napięcie tego dnia, nasze oczekiwanie i coś dziwnego... Jest on toksyczny i niebezpieczny, ale nie dla nas. Mam wrażenie, że teraz gdy Zayn mnie obejmuje wszystko będzie dobrze. Czuję się w jego ramionach jak w najlepiej chronionym miejscu na ziemi. Kiedy się od siebie odsuwamy na naszych buziach widnieje zachwyt, a nasze oddechy są nierówne. Malik oblizuje usta i sprzedaje mi swój firmowy uśmiech, przez który uginają się pode mną kolana. -Nie opuszczaj mnie teraz. - szepcze, a w moich oczach zbierają się łzy. Kiwam twierdząco głową i jeszcze raz całuję. 

***

    -Cześć kochanie. - zostaję obudzona słodkimi pocałunkami ciągnącymi się spod mojego ucha, aż do szczęki. Uśmiecham się lekko i wplatam palce w jego włosy siadając okrakiem na Zayn'ie. Przez chwilę wydaje się być zaskoczony, ale zaraz po tym namiętnie całuje mnie, a ja oddaję ten gest. Mam na sobie koronową, czarną bieliznę i jego białą bluzkę. Przygląda mi się przygryzając dolną wargę, a ja mam ochotę ucałować całą jego piękna buzię. Uśmiecham się słodko i kładę dłonie na jego nagim torsie. 
    -Wow. Ile tatuaży. - mówię zdumiona i przejeżdżam opuszkami palców po każdym, dobrze mu się przyglądając. Następnie widzę kilka znamion, a moja mina rzednie. Są to znaomina postrzałowe, albo po pocięciach. Moje oczy zachodzą mgłą i czuję tylko jak chłopak mocno przyciska mnie do swojego torsu gładząc po plecach i włosach.
    -Nie chcę żebyś była smutna z mojego powodu, okej? - szepcze do mojego ucha. Scałowuje łzy cieknące już po moich policzkach. Próbuję je powstrzymać i udaje mi się. Wracam do wcześniejszej pozycji, głęboko patrząc w oczy Zayn'a składam delikatny pocałunek na każdej z jego ran. Zamyka oczy odurzony przyjemnością dotyku moich warg. -Kurwa, kocham Cię Thalia. - zrzuca mnie z siebie i przykrywa swoim ciałem czule całując moje usta.
    -Ja Ciebie też Zayn.
 ***

     Widzę Zayn'a siedzącego w kuchni z telefonem przy uchu. Po chwili słyszę głośny łomot telefonu o posadzkę w pomieszczeniu. Wolno zmierzam w jego stronę, a gdy mnie zauważa sadza mnie na swoich kolanach. Wtulam się w jego tors, a on głaszcze moje plecy.
     -Mój ojciec umarł. - mówi łagodnie, a ja zachłystuję się powietrzem. -Przepisał mi całą firmę, dom, dosłownie wszystko. Harry'emu zostawił przystań na Florydzie. - prycha śmiejąc się, a ja unoszę głowę. Jest to histeryczny śmiech i nie jestem wstanie opanować tego jak bardzo przykro jest mi patrzeć na płaczącego Zayn'a. Tak on płacze. Przytulam go mocno i długo dając znać, że nie zamierzam go puścić.
     -Bardzo Cię kocham Zayn. -mówię szeptem kręcąc kółka na jego plecach.
     -Ja Ciebie bardziej. Dziękuje, że tu jesteś. Bardzo Cię potrzebuje. -mówi trochę głośniej ode mnie i zatapia się w moich ustach. 
 ***
    Biegnę przez centrum Nowego Yorku w szpilkach i krótkiej sukience. Są potrzebni ludzie po studiach medycznych do pomocy w Afryce. Chce jechać. Chcę pomóc tym wszystkim dzieciom, ludziom. Ich standardy życia są o wiele gorsze od moich.
Dobiegam do bióra Zayn'a i pakuję się do windy. Wjeżdżam na ostatnie piętro.
    -Hej Jess. Jest Zayn? - sapię, a blondynka z nad lady kiwa energicznie głową. Wbiegam do niego przez mahoniowe drzwi i widzę mojego mężczyznę. Siedzi za biurkiem ubrany w idealnie dopasowany garnitur od Armaniego. Gdy mnie widzi uśmiecha się szeroko i wstaje z krzesła. Podbiegam do niego i rzucam mu się w ramiona. Wiem, że mogę nie zobaczyć go przez rok. Po chwili zdumienia oddaje uścisk równie mocno.
   -Hej Maleńka. Co się stało? - pyta troskliwie gładząc moje włosy. Oblizuje wargi i łapie jego twarz w dłonie. Mocno całuję po czym siadam na jego biurku. Podchodzi do mnie i staję między moimi nogami.
    -Lecę do Afryki na rok. - mówię bez ogródek, a jego szczęka wydaje się poruszyć. Wszystkie mięśnie się napinają, a w oczach widzę ból i strach. -Potrzebują tam osób z wykształceniem medyczny, a ja tego chce. Chce im pomóc Zay.- ręce trzęsą mi się niemiłosiernie.   
       




Trochę drama haha. Dziękuje za te 4 komentarze! Wow, to dużo. Następny rozdział, także kiedy będą 4 komentarze : ) Myślę, że chociaż trochę się wam spodoba i zachęcę Was do dodania komentarza. 
Teraz kończę. Trzymajcie Się.

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 9 "Po prostu Thalia."

      Postanawiam zaprosić Justin'a do domu. Obejrzymy jakąś komedię, najemy sie popcornu. Jak za starych dobrych czasów. Ana wysłała mi wiadomość, że nie wróci razem z Harry'm na tę noc i następną, a Zayn wyszedł by załatwić coś na mieście. Jedziemy więc moich samochodem, ponieważ Justin mieszka niedaleko i nie brał swojego. W mieszkaniu przygotowujemy wielką miskę popcornu, gorącą czekoladę i komedię, pt. "American Pie". Uwielbialiśmy to kiedy byliśmy młodzi. W połowie filmu słyszę szczęk kluczy w zamku i zamieram. Drzwi otwierają się, a w nich staje nienagannie wyglądający Malik. Ubrany jest w czarne, obcisłe rurki i czerwony T-shirt oraz skórzaną kurtkę, air maxy. Nie mogę oderwać od niego wzroku, wygląda... Wow. Inaczej. Szybko odzyskuje przytomność i czuję jak mięśnie Justin'a napinają się. Obaj mierzą się badawczymi i nerwowymi spojrzeniami, a ja boje się o nich. Wstaje szybko oblizując suche usta i naglę czuję silną potrzebę przytulenia się do Zayn'a, ale nie mam pojęcie czemu. Z trudem powstrzymuję się od tego, ale uczucie jest tak silne, że jestem w stanie zrobić to teraz, zaraz. Moja podświadomość zwija się w kłębek na wygodnej kanapie zalana łzami. 
    -Zayn... Umm to Justin. - w końcu postanawiam się odezwać mając nadzieje, że atmosfera się rozluźni. Przenoszą swoje oczy ku mojej osobie. Zayn uśmiecha się lekko i podchodzi do mnie. Boje się, że mnie dotknie i mu ulegnę, ale się nie cofam. Nie mogę.  
    -Kochanie, znam Malika lepiej niż ci się wydaje. - spluwa Justin i nagle wyrasta obok mnie. Przełykam gule rosnącą w moim gardle i sama nie wiem czemu, przesuwam się w stronę Zayn'a. -Miałem już wychodzić. - mówi ochryple Jus i znika za drzwiami. Wzdychając ciężko zamykam je na klucz. Podchodzę z powrotem do sofy i wyłączam telewizor. Ciskam piorunami w chłopaka, który opiera się o framugę i uśmiech się łobuzersko.
    -Nadal seksownie wyglądasz kiedy się złościsz. - mruczy, a moje złość maleje, nie mogę tego powstrzymać. Ale chce grać twardą i tak będzie. Związuje ręce na piersiach i oblizuje spierzchnięte wargi. -Co tak stoisz? - chichoczę i zmierza w moją stronę, a ja się odsuwam i wystawiam lewą rękę przed siebie na znak by nie pochodził bliżej. Zatrzymuje się w pół kroku i unosi obie ręce w geście kapitulacji. Siada na sofie i przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
    -Może wyjaśnisz mi czemu tak bardzo nie lubisz mojego najlepszego przyjaciela?- daje nacisk na ostatnie słowo, a mięśnie Zayn'a i jego szczęka wyraźnie się napinają. Moja podświadomość odkłada chusteczki i zakłada okulary na nos kiwając z podziwem głową. 
    -Po prostu Thalia. - mów mi po imieniu. To coś nowego. Marszczę czoło zaskoczona jego reakcją. 
    -Nie po prostu Zayn.- syczę nie na żarty wkurwiona. - Kurwa. Jakim sposobem ja mam tobie ufać skoro ty nawet tego nie chcesz mi powiedzieć? Jak? Ty do chuja nic mi nie mówisz!- krzyczę i sfrustrowana zrzucam wszystko ze stołu. Następnie biegnę do pokoju i zamykam go na klucz. Zdejmuje ubrania. Wkładam bluzkę Justin'a, którą u mnie zostawił parę tygodni temu i kładę się na łóżku. Emocje wygrywają i zaczynam pochlipywać w poduszkę. 
     Słyszę pukanie do drzwi natychmiast się spinam. -Zayn kurwa nie próbuj. -syczę groźnie i słyszę cichy chichot. Nie podobny do chichotu Malika. Marszczę brwi i podchodzę do drzwi. Przekręcam złoty klucz,a moim oczom ukazuję się Harry. Uśmiecham się delikatnie i wycieram mokre policzki. -Co tutaj robisz?- udaje mi się powiedzieć. Wzrusza ramionami i wchodzi do mojego pokoju. Wzdycham głęboko i ponownie zamykam dębową płytę. 
    -Anastasia zostaje tam jeszcze tydzień. To znaczy u swojej rodziny. Co jest między tobą a Zayn'em? - patrzy mi w oczy siadając na niepościelonym łóżku. Oblizuje spierzchnięte wargi i mam wrażenie, że on już wszystko wie. Mruży oczy i przygląda mi się uważnie. Jest ubrany na czarno. Koszula, jeansy i marynarka oraz buty. Włosy ma zaczesane do tyłu. Cholera, wygląda na prawdę seksownie. Postanawiam mu się zwierzyć. Siadam obok niego, po turecku. 
    -Wiesz, że ja i Zayn byliśmy kiedyś razem? - zaczynam a on potakująco kiwa głową. Opowiadam mu całą historię o tym co się dzisiaj wydarzyło, a on słucha jej uważnie. Udaję mi się odnaleźć przyjaciela w tym chłopaku. Jest inteligentny, miły i zabawny, a do tego zupełnie przeciwieństwo swojego brata. Nawet nie zorientowałam się kiedy leżeliśmy przytuleni do siebie, a ja bawiłam się jego bujnymi lokami. 
    -Co jest między tobą a Aną? - pytam ciekawa. W sumie nigdy nie mówiła mi, że są razem a kilka razy obściskiwali się na moich oczach i widziałam jak ona idzie do jego sypialni wieczorem i tam też się budzi. 
    -Myślę, że kilka razy się bzykaliśmy, ale właśnie to skończyliśmy. - powiedział na jednym wdechu i przyciągnął mnie bliżej siebie. Uśmiecham się lekko i patrzę na niego pytająco. -Bo zależy mi na kimś innymi. - odpowiada na moje niewypowiedziane na głos pytanie. Potakuję ruchem głowy i nawet nie zdążam zareagować kiedy jego usta przylegają do moich. Z podwojoną siłą oddaję ten gest sama nie wiedząc czemu.


Znowu chujowy. Pozdrawiam haha. Jak się postaracie w środę będzie nowy, ale muszą być minimalnie 2 komentarze. To naprawdę mało. Dacie radę, wierzę w was : )
Dzisiaj teledysk do SOML mnie tak spowolnił i przez to jest takie chujowe sorki. 
Kocham Was xx Oliwia