sobota, 21 września 2013

Rozdział 5 "Tak mała."

   Wiedziałam. Jestem zbyt tępa by się zamknąć czy może raczej zbyt głupia? Jedno i to samo. Jedynie taka pusta idiotka jak ja mogła spytać o takie gówno. Ugh.
   -No cóż... - zaczyna, a ja nabieram powietrza w płuca czekając na dalszy ciąg. -Po prostu... My... Jakby to... Nie lubimy się zbytnio. - krzywi się i przepraszająco wzrusza ramionami. Szybko wypuszczam wzdymające mnie powietrze i krzywo się uśmiecham.
   -Yeah... Rozumiem.- burczę coś pod nosem i zamykam się spoglądając w widok za oknem. Audi A8 kierowane przez Zayn'a zostało zaparkowane idealnie. Byłam pod... Huh, wielkim wrażeniem. Wchodzimy do TESCO ramie w ramie lecz w bardzo krępującej ciszy.  
    Załadowaliśmy koszyk po same brzegi lodami, żelkami, pieczywem, alkoholem i innymi świństwami śmiejąc się do rozpuku. Wreszcie znaleźliśmy nic porozumienia i to całkiem dobrą. Jest naprawdę miłym i porządnym facetem. No i do tego nieziemsko przystojnym.
    -Coś jeszcze maleńka? - Ahh i mówi do mnie maleńka! Wpatrując się w nasze zakupy zaczynam intensywnie myśleć. Po niecałych trzydziestu sekundach energetycznie kręce głową na znak, że absolutnie niczego nam nie brakuje. Oblizuje usta i funduje mi ten swój łobuzerski uśmiech po czym kładzie dłoń na moich plecach zjeżdżając w dół i zatrzymując się tuż nad moją pupą co zbija mnie z tropu.
   Za całe zakupy zapłacił Zayn, dziwne... Skąd miałby tyle pieniędzy? Nie sądzę, że jest biedny czy coś, ale... Nie ubiera się tak jak jego brat. Przez chwilę nawet myślałam, że Zayn'a adoptowali, ponieważ ma inne nazwisko, ale to całkiem nieprawdopodobne. Opowiadał mi o swojej rodzinie i nie było tam żadnej wzmianki o domu dziecka. Z tego co pamiętam...
    Dojeżdżamy pod dom jeszcze przed Anastasią i Harry'm. Szybko rozpakowujemy nasze bagaże i przygotowujem wino, jakieś przekąski i dobry film na wieczór. 
   -Chętnie będę wam towarzyszył w babskim wieczorze. - mówi zadowolony pocierając o siebie dłonie. Chichoczę i w mało elegancki sposób siadam po jego prawej stronie na skórzanej sofie w kształcie litery "L". Włączamy duży, plazmowy telewizor, a Zay zaczyna skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś godnego naszej uwagi.  
   Po pięciu minutach błogiej ciszy do mieszkania wpada roześmiana Ana z brunetem i Rose. Szybko zeskakuje z sofy wprost do objęć mojej przyjaciółki. Nie widziałyśmy się od zakończenia liceum, więc trochę nam zleciało. Przez ten czas Rosalie wyszczuplała, sprawiła sobie nową opaleniznę i kilka całkiem dobrze prezentujących się sukienek od Channel.
   -Umm.. Rosalie to Zayn, Zayn to moja przyjaciółka Rose. - uśmiecham się patrząc na reakcję obu stron. Mulat wyciąga dłoń w jej stronę, którą następnie całuje nie tracąc kontaktu wzrokowego. Dziewczyna co mało nie mdleje z wrażenia, ale gra twardzielkę.  
    -To co robimy? - Ana ostrożnie zasiada na kolanach swojego kochanka wplątując palce w burze czekoladowych loków na jego głowie. Ma to coś. Tak samo jak jego brat. Unoszę lewą brew ku górze i zajmuję moje wcześniejsze miejsce po boku Malik'a.
    -Mieliśmy napić się wina i obejrzeć jakieś romansidło. - wzruszam ramionami bez jakichkolwiek emocji. Wszyscy zgodnie przytakują mi więc podaje im kieliszki zapełnione winem z 1947 roku.  
***
   W nocy bierze nade mną górę chęć zapalenia. Zgadza się. Przez ostatnie dwa tygodnie nieobecności mojej przyjaciółki weszłam w nałóg jakim jest palenie. To potworne dla mojej cery, ale walić to.
   Biorę z salonu bluzę Zayn, ubieram vansy i wychodzę przed kamienicę. Chcę już zapalić papierosa gdy ktoś zachodzi mnie od tyłu.
   -Buu! - krzyczy, a moje serce podchodzi do gardła i wcale nie ma zamiaru wrócić. Gdy okazuje się, że to Harry zaczynam obkładać jego klatkę piersiową moimi prawym sierpowym.-Hej, hej Lia! Uspokój się słońce. - rzuca rozbawiony moją reakcją.
   -Mi wcale nie jest do śmiechu Styles. - prycham oblizując spierzchnięte, od nagłego przypływu adrenaliny, usta. 
   -Oh... Bardzo przepraszam panią, pani Sandiago. - burczy obejmując mnie w przyjacielskim uścisku. Dopiero teraz zauważam, że w lewej ręce trzyma papierosa.
   -Palisz? -oytam zanim w ogóle coś pomyśle. Głupia Thalia.
    Marszczy brwi i patrzy na mnie z konsternacją wymalowaną w jego zielonych tęczówkach. -O to samo mógłbym spytać panią, panno Sandiago. -uśmiecham się szczerze i kiwam głową z uznaniem. Następnie wkładam papierosa do ust i zaciągam się jego dymem. Palimy w ciszy, którą z wyczuciem przerwał mój towarzysz.
    -Widziałem, że poznałaś już lepiej mojego brata. - wychrypiał patrząc tępo w jeden punkt. Patrzę na niego dając znak by kontynuował. -Uważaj na niego. Jest dobrym chłopakiem, ale ma różne, niekoniecznie dobre pomysły. - ostrzega mnie wydychając kółka z dymu tytoniowego. Wezdycham ciężko. Co to ma do cholery znaczyć?!
*** 
   Nazajutrz budzi mnie ciche mruczenie mojego wiernego przyjaciele Stewarda. Głaskam go po miękkim futerku co daje mi mentalność ducha. Oblizuje spierzchnięte wargi i uświadamiam sobie, że wciąż ubrana jestem w krótkie czarne spodenki, bluzkę na ramiączka i bluzę Zayn'a. Szybkim krokiem maszeruje do salonu chcąc oddać ją bez najmniejszego problemu co jednak, jak zwykle, mi się nie udaje. Chłopak gotuje już śniadanie. Wchodzę do kuchni ze spuszczoną głową. 
   -Ślicznie wyglądasz. - mówi Zayn chichocząc pod nosem. Tym razem on dostaje z mojego prawego sierpowego w biceps. Łapie się za to miejsce udając skomlącego z bólu. Patrzę na niego unosząc brwi. Kręcę głową z konsternacją i naciągam rękawy bluzy. 
   -Zostawię ją sobie. - mruczę cicho podjadając kawałek czerwonej papryki. Odwracam się na pięcie kierując się w stronę łazienki. Biorę szybki, ale efektowny prysznic oraz myję włosy, które od razu po tym suszę i prostuję. Robię szybki make-up na co składa się podkład, puder, tusz i kredka do oczu. Usta muskam wiśniowym błyszczykiem. Wkładam czystą bieliznę oraz skórzaną spódniczkę Loris'a Azzaro, białą bluzkę z trzy-czwartym rękawem i brokatowe szpilki od Jimmy'ego Choo. 
   Wychodząc z sypialni spotykam Anastasię. Nie jest dzisiaj w humorze i wcale nie wygląda olśniewająco jak za każdym razem. Oczy ma czerwone, a pod nimi pojawiły się sińce jakby nie przespała całej nocy.
   -Hej, Ana jadę do mamy. Prosiła mnie bym obejrzała jakąś nową kolekcję, powinnam być za niecałe dwie godziny. - mówię uporczywie szukając w torebce Dior kluczyków od auta. Moja przyjaciółka tylko potakuje głową, chyba najbardziej energicznie jak tylko ją dzisiaj na to stać. -Zayn! - wołam kierując się do kuchni. Unosi głowę z nad iPhon'a ilustrując mnie wzrokiem. Wydaje mi się, że powinnam posprzątać jego szczękę z podłogi. Chwytam jego podbródek w dwa palce tym samym zamykając jego usta. -Masz może moje kluczyki od auta?-pytam nie ukrywając zdenerwowania.
   -Tak mała. - mruczy wyciągając je z tylnej kieszeni swoich jeansów. Są obcisłe i wiszą mu seksownie na biodrach. Przygryzam dolną wargę i biorę od niego moją zgubę. Następnie całuje przelotnie w policzek w podzięce i wychodzę.


Kolejny beznadziejny rozdział, od beznadziejnej autorki! Mam pomysł na dalszy ciąg opowiadania, ale nie potrafię go rozkręcić - porażka. Mam nadzieję, że chociaż ktoś czyta te wypociny i jest zadowolony. KOMENTUJCIE x : )

2 komentarze: